Malezja zimą w… Langkawi

Malezja to najczęściej odwiedzany przez turystów kraj Azji Południowo-Wschodniej. Jedną z jej turystycznych perełek jest archipelag Langkawi położony na Morzu Andamańskim ok. 30 km od zachodnich wybrzeży tego kraju, tuż przy wodach terytorialnych Tajlandii.

Rybka „Nemo” jest tylko jedną z atrakji Underwater World, gdzie można obejrzeć 4 tys. zwierząt morskich i ryb
Langkawi jest nazywane rajem naturalnego piękna dzięki najpiękniejszym w Malezji białym plażom, turkusowej wodzie, bujnym lasom deszczowym i strzelistym wapiennym klifom tworzącym urzekający krajobraz. Niemało tu także ukrytych w dżungli wodospadów, tętniących życiem raf koralowych, a także dzikiej przyrody, od delfinów po szybujące orły, potęgującej poczucie zachwytu. Koniecznie trzeba też zobaczyć Underwater World z 4 tys. gatunkami zwierząt morskich i ryb oraz Kompleks Kraf, gdzie można nie tylko zwiedzić muzeum etnograficzne, ale także kupić lokalne pamiątki. No i popróbować przepysznej kuchni oferującej tradycyjne dania malajskie, tajskie i chińskie w cenach dwa razy niższych niż w odległym o 1,5 godz. lotu Singapurze.

Grupa polskich dziennikarzy miała okazję zwiedzić ten region na zaproszenie Stowarzyszenia Polskich Mediów i władz lokalnych Langkawi oraz uprzejmości biura turystycznego Itaka, która wraz z 300 innymi turystami zawiozła ich tam wyczarterowanym od LOT-u samolotem (9 tys. km w 11 godzin). Wizyta miała miejsce w marcu, kiedy przy jaskrawo świecącym słońcu i temperaturze 30-33 ºC wilgotność powietrza nie jest tak dokuczliwa, jak w porze deszczowej. Trwający natomiast przez cały miesiąc Ramadan, będący odpowiednikiem Wielkiego Postu w religii chrześcijańskiej, spowodował, że zatrzęsienia turystów nie było, co pozwoliło w spokoju delektować się wszystkimi urokami tego wyjątkowego miejsca.

Nie oznacza to jednak, że region ten nie cieszy się popularnością. Zacznijmy od tego, że w 2024 roku całą Malezję odwiedziło ponad 22 mln turystów, a to więcej niż cieszącą się dużym powodzeniem wśród Polaków Tajlandię (19 mln). I chociaż z 99 wysp, które wchodzą w skład archipelagu Langkawi zamieszkałe są tylko 4, a ich sumaryczna powierzchnia to 478 km², co odpowiada wielkości Warszawy, przyjechało tu w zeszłym roku aż 2,5 mln turystów, najwięcej po Covidzie, chociaż rekord przed to 4 mln. Lokalne władze zaczęły bowiem stawiać na turystykę jeszcze w latach 80. poprzedniego wieku, czego efektem jest wybudowanie blisko 500 hoteli od PARKROYAL (5*) i Mercure (4*) po AirBnB oraz coraz to ciekawsze atrakcje turystyczne, z których co roku powstaje co najmniej jedna nowa.

Jak to możliwe, skoro na największej wyspie archipelagu o nazwie Pulau Langkawi, gdzie spędziliśmy tydzień, mieszka zaledwie 110 tys. ludzi? Otóż 90% spośród nich jest zatrudnionych w sektorze turystycznym i całkiem nieźle mówi po angielsku, chociaż jest kulturową mieszanką Malajów, Chińczyków i Hindusów. Dodajmy do tego, że na wyspie jest lotnisko, na główny ląd Malezji kursują promy, a od 1987 roku cały ten region ma status Duty Free, co jest atrakcyjne nie tylko dla zagranicznych turystów, ale także mieszkańców kontynentalnej Malezji, którzy masowo przyjeżdżają tu na zakupy. Oraz to, że żeby chronić przyrodę nie wpuszcza się tu żadnych pojazdów spoza wyspy, oferując w zamian sieć tanich wypożyczalni samochodów i skuterów, niedrogie taksówki dostępne w aplikacji Crab oraz transport publiczny. Nic dziwnego, że w 2007 roku Pulau Langkawi została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO ze względu na wspaniały geologiczny krajobraz kultywowany przez lokalne władze.


Widoki, widoki, widoki…
Największą atrakcją turystyczną jest niewątpliwie najdłuższa kolejka linowa w Malezji – SkyCab (900 m.), która zawozi chętnych na najwyższą górę na wyspie Machichang (881 m.). Stąd bajecznie piękne widoki na mające 0,5 mld lat formacje skalne oraz wzgórza pokryte tropikalną dżunglą, która zajmuje 60% powierzchni wyspy, malownicze pola ryżowe oraz inne pomniejsze wyspy archipelagu, a także nieodległe brzegi Tajlandii. Między górami rozpostarto zakrzywiony most SkyBridge, a także wysuniętą nad 650-metrową przepaść 38-metrową platformę widokową w kształcie głowy orła ze szklaną podłogą. A jedyne czego się trzeba tutaj wystrzegać to wszechobecnych małp, które podkradają turystom jedzenie. Przy dolnej stacji kolejki mieści się Oriental Village z licznymi restauracjami oraz sklepami z pamiątkami i odzieżą, a także 3D Interactive, gdzie można się sfotografować z kopiami najbardziej znanych dzieł sztuki o monstrualnej wielkości, m.in. ze Sfinksem. A jeśli ktoś chce zobaczyć dżunglę z bliska, powinien wieczorem wybrać się do Dream Forest.

Piękne widoki na stolicę archipelagu Kuah wraz z mariną można też podziwiać niedaleko Eagle Square w samym centrum miasta z otwartej zaledwie 1,5 roku temu Maha Tower o wysokości 138 m., na szczycie której jest taras widokowy z, jakby inaczej, szklaną podłogą.

Lasy namorzynowe
Ogromną atrakcją wyspy są lasy namorzynowe, ale ponieważ stanowią one zaledwie 3% jej powierzchni i są bardzo gęste najlepiej je obejrzeć w Kilim Geoforest Park (na liście UNESCO) z pokładu łodzi przemieszczającej się po rzece Kilim, od której park wziął nazwę, a która jest nimi otoczona. Są tam ukryte wodospady, jaskinie ze stalaktytami i stalagmitami, w których pomieszkują nietoperze, a także niezliczone ilości orłów czerwonoskrzydłych (red-back eagles), które można obserwować przy próbach polowania na ryby w wodzie. To właśnie od nich wziął nazwę cały archipelag, którego są godłem, a kilkanaście lat temu zostały uhonorowane postawieniem w marinie na Eagle Square 12-metrowej rzeźby przedstawiającej tego przepięknego ptaka – symbolu wyspy, wolności i siły.


Islands Hopping
Nie można rzecz jasna pominąć możliwości zwiedzenia na pokładzie niewielkich łodzi motorowych przynajmniej kilku wysp położonych w pobliżu tej największej. Dużym powodzeniem cieszy się Beras Basah (Wyspa Mokrego Ryżu), gdzie można się wykąpać na przepięknej plaży oraz Singa Besa (Wyspa Wielkiego Lwa), w pobliżu której można poobserwować orły w locie, jak i samodzielnie popróbować połowu ryb z łódki. Ponieważ jednak dają się złapać raczej te niewielkie, wszystkie je wypuszcza się z powrotem do wody, za to lunch najczęściej się je na pływającej restauracji oferującej ryby i owoce morza.
Największym powodzeniem cieszy się jednak druga największa po Langkawi wyspa archipelagu, Dayang Punting, kształtem przypominająca ciężarną dziewczyną leżącą na plecach, do której można dopłynąć łodzią z głównej wyspy w 20 min. Mieści się na niej największe na archipelagu jezioro słodkiej wody, które budzi ogromne zainteresowanie małżeństw starających się o dzieci, bo legenda głosi, że może w tym pomóc napicie się z niego wody. Do powstania jeziora przyczyniło się wiele tysięcy lat temu zawalenie się górnej części masywu skalnego tworząc dolinę, którą z czasem wypełniła woda deszczowa tworząc akwen wodny. Żeby więc się do niego dostać najpierw trzeba wejść na okalające je wzgórze, a potem zejść do poziomu wody, skąd można się dostać do miejsca nazywanego cudem natury, bo widać z niego zarówno jezioro, jak i morze.

Ramadan
Silną stroną Langkawi jest przepyszne jedzenie i opinii tej nie mógł oczywiście zmienić Ramadan, chociaż wszystkie muzułmańskie restauracje były wtedy pozamykane od wschodu do zachodu słońca i, poza hotelami, można było zjeść coś na lunch tylko w tych chińskich lub hinduskich. Warto jednak było wybrać się na zaproszenie lokalnych władz na kolację iftarową pod gołym niebem, którą dla 3 tys. zaproszonych gości serwowano jako pierwszy posiłek dnia tuż przy plaży od godz. 19.24, czyli od momentu gdy słońce właśnie zaszło. Jadło się siedząc na ziemi, a po modlitwie muezina umilał czas gościom regionalny zespół muzyczny.




MARDI Fruit Farm
Osobny temat to owoce, którymi można się rozkoszować na co dzień, ale żeby zobaczyć jak rosną, trzeba się wybrać np. do MARDI Fruit Farm. Na powierzchni 27 hektarów można się tam przyjrzeć ogromnemu jackfruitowi, smacznemu, ale brzydko pachnącemu durianowi (o tej porze roku jednak zbyt małego, żeby nadawał się do jedzenia), mango, guavie, papayi, ananasowi (który rośnie na małym krzaczku owocującym raz w roku i rodzącym tylko jeden owoc!), czerwonym i żółtym arbuzom czy karamboli o przekroju gwiazdy, stąd angielska nazwa starfruit. Można tam także obejrzeć drzewa kauczukowe, które są jednym z ważniejszych produktów handlowych Malezji oraz pola ryżowe. Ale na samym początku dokonuje się degustacji owoców, co jest niezapomnianym przeżyciem mając na uwadze, że zrywane są one tuż przed spożyciem.
Obsługa proponuje przy tym zrobienie sobie zdjęcia z karambolą umieszczając jednak owoc nie na rękach fotografowanego, ale na szpikulcu tuż przed aparatem, czego efektem jest iluzja, że owoc jest ogromny, chociaż w rzeczywistości ma zaledwie 6-8 cm. Jak się takie zdjęcie wrzuci na fejsa, efekt gwarantowany!


Farma krokodyli
Na wyspie żyje ich ponad 4 tys., ale w Crocodile Adventureland ok. 300, przy czym część uciekła jakiś czas temu i do dziś się nie znalazła. Ponieważ zwierzęta mają tu dobrą opiekę, łatwo się rozmnażają, a wśród podopiecznych jest jeden albinos oraz osobnik, który urodził się… sparaliżowany, ale cały czas żyje. Kilka razy dziennie są pokazy tresury, a do niezapomnianych należy całowanie krokodyla (który waży ok. 500 kg) w czoło, a także wkładanie mu dłoni do paszczy. Podobno w porze deszczowej treser nie boi się włożyć do pyska także głowy, ale w porze suchej się tego nie praktykuje, bo krokodyle są wtedy nieco poddenerwowane i nie warto kusić losu.

Świat magii
Tropikalna perła Malezji, to nie tylko białe plaże i lazurowe laguny – to również tajemnicze jaskinie, majestatyczne wodospady ukryte wśród gęstych lasów deszczowych i cuda natury, które hipnotyzują. Tu magia czeka na każdym kroku, a dreszcz emocji, który towarzyszy wizycie w tym wyjątkowym zakątku ziemi pamięta się do końca życia. Warto się tam wybrać!
Wojciech Gryciuk

Źródło: Malezja zimą w… Langkawi – Manager Online