Polskę już raz zabiła wielokulturowość. Cywilizacje nie są sobie równe

Nie podają ręki nauczycielom, dziennikarzom, politykom. Nakaz religijny czy pogarda dla niewiernych

Spór o uścisk ręki to nowe pole konfliktu czy może nawet wojny religijnej i kulturowej.

Jedną z naczelnych wartości współczesnej Europy jest wielokulturowość. Wynika to z rozpowszechnionego przekonania, że współistnienie różnych kultur wzbogaca ludzi. Kto temu publicznie zaprzecza, staje się dla elit Starego Kontynentu bluźniercą i obrazoburcą. Można się o tym przekonać zwłaszcza w dobie debat dotyczących polityki państw europejskich wobec imigrantów i uchodźców.

Nie miałby więc dziś łatwego życia Feliks Koneczny (10 lutego przypada 70. rocznica jego śmierci).

Siedem cywilizacji

Ten urodzony w 1862 roku krytyk teatralny, dziennikarz, bibliotekarz, a przede wszystkim historyk, wykładowca Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie zasłynął z oryginalnej koncepcji, w której sklasyfikował siedem – jego zdaniem, głównych – istniejących cywilizacji. Wśród nich są cztery sięgające starożytności: bramińska, chińska, turańska, żydowska, i trzy ukształtowane w średniowieczu: arabska, bizantyńska, łacińska.

Koneczny twierdził, że poszczególne cywilizacje nie są sobie równe. Uważał, że jedne górują nad innymi, a każda próba ich łączenia sprawia, że te stojące niżej w rozwoju degradują te, co stoją wyżej. Dwóch różnych systemów wartości nie da się bowiem ze sobą pogodzić.

W pracy „Polskie Logos a Ethos. Roztrząsanie o znaczeniu i celu Polski” Koneczny postawił tezę, że upadek I Rzeczypospolitej był spowodowany wielością kultur na jej rozległym terytorium – tyle że kultury te należały do odmiennych cywilizacji. W efekcie w XVII-wiecznej Polsce nastąpiło zmieszanie się cywilizacji łacińskiej ze stojącą od niej niżej, napierającą ze Wschodu, cywilizacją turańską.

Obecnie taka interpretacja dziejów nie tylko wywołałaby nad Wisłą oburzenie z powodu tego, że wielokulturowość I Rzeczypospolitej jest w polskim dyskursie publicznym bezmyślnie afirmowana, ale i w innych krajach mogłaby narazić Konecznego na zarzuty ksenofobii i rasizmu. Świadczą o tym gromy, które w roku 2007 spadły w Parlamencie Europejskim na polityka, biologa, publicystę, wówczas też eurodeputowanego Ligi Polskich Rodzin, Macieja Giertycha za to, że w broszurze „Wojna cywilizacji w Europie” promował idee historyka.

Z pewnością sympatyzujący z Narodową Demokracją Koneczny nie miał nic wspólnego z teoriami rasowymi, leżącymi u podłoża między innymi niemieckiego narodowego socjalizmu. Krytykował ostro zaś nie tylko nazizm, lecz i wszelkie autorytarne zjawiska międzywojennej Europy, z sanacją włącznie.

Skądinąd oskarżycielom Konecznego warto uprzytomnić, co się stało z jego rodziną w czasie drugiej wojny światowej. Historyk miał trójkę dzieci: córkę i dwóch synów. I właśnie obydwaj jego synowie ponieśli w roku 1944 śmierć z rąk Niemców: jeden zginął w trakcie tłumienia Powstania Warszawskiego, drugiego zaś ścięto toporem za udział w konspiracji.

Zapomniany na Wschodzie, doceniony na Zachodzie

Tak czy inaczej w III RP przynajmniej można się o myśl Konecznego spierać. Gorzej było w PRL – komuniści usiłowali całkowicie wymazać pamięć o nim. Miał bowiem jak najgorsze zdanie o bolszewizmie – widział w nim żywioły turańskie i żydowskie, a co za tym idzie – śmiertelne zagrożenie dla Polski.

Tam jednak, gdzie po drugiej wojnie światowej cenzury nie było – a więc po zachodniej stronie żelaznej kurtyny – dorobek Konecznego spotkał się z uznaniem niektórych naukowców. Jednym z nich był jego dawny student, niemiecki badacz kultur Anton Hilckman. Z kolei przedmowę do angielskiego przekładu książki „O wielości cywilizacji” Konecznego napisał znany brytyjski historyk Arnold Toynbee.

Samego terminu „cywilizacja” Koneczny nie utożsamiał – w przeciwieństwie choćby do słynnego amerykańskiego politologa, Samuela Huntingtona – z religią. Owo pojęcie definiował jako „metodę ustroju życia zbiorowego”.

Zdaniem Konecznego, cywilizacje różnią się między sobą głównie tym, w jaki sposób w każdej z nich rozstrzyga się kwestie dotyczące etyki i prawa. Bądź co bądź normy moralne, obyczaje, ustawy mówią o sprawach tak podstawowych, jak relacje sacrum z profanum lub traktowanie społeczeństwa przez władzę polityczną.

W rozprawie „Zasada prawa w cywilizacji łacińskiej” pisał: „Społeczeństwo, państwo, naród, nie mogą być cywilizowane na kilka sposobów; nawet państwo musi stanowić wyraz pewnej cywilizacji jeżeli ma zachować żywotność. Wszelka organizacja może się powieść natenczas tylko, gdy będzie cywilizacyjnie jednolita, z zachowaniem prawa współmierności, od którego nie ma wyjątków”.

Cywilizacja łacińska kontra bizantyńska, czyli Polska przeciw Niemcom

Według Konecznego od chrztu Mieszka I do XVII stulecia na ziemiach polskich panowała cywilizacja łacińska. Wyrosła ona na gruncie antycznego Rzymu. Ale zasadniczym czynnikiem, który ją ukształtował, była etyka Kościoła katolickiego, a ta zakłada, że polityka i prawo są podporządkowane moralności.

Dla Konecznego kamieniem milowym dziejów Europy były działania Pawła Włodkowica na trwającym w latach 1414-1418 soborze w Konstancji. Ów prawnik, rektor Akademii Krakowskiej, sprzeciwiał się nawracaniu pogan przemocą. Wyrażał tym samym stanowisko strony polskiej w sporze z zakonem krzyżackim. Ostatecznie wyznaczona przez Watykan komisja kardynalska przyznała rację Polakom.

Podporządkowanie religii państwu to cecha cywilizacji bizantyńskiej. Jej reprezentantami byli Krzyżacy – twierdzi Koneczny. Kadr z filmu dokumentalnego „Krzyżacy”. Fot. Piotr Kukla/TVP S.A.

Krzyżacy – jak wynika z koncepcji Konecznego – reprezentowali natomiast cywilizację bizantyńską, którą cechuje etatyzm i wynikająca z niego szczególna rola mechanizmów biurokratycznych w życiu społecznym. W przypadku tej cywilizacji mamy więc do czynienia z podporządkowaniem religii państwu (cezaropapizm), a nie – jak w cywilizacji łacińskiej – ich autonomią. Stąd nadzór władzy politycznej nad sumieniami poddanych.

Choć cywilizacja bizantyńska narodziła się – jak sama nazwa wskazuje – w Bizancjum, to jej wpływy sięgnęły środka Europy, zwłaszcza Niemiec. Koneczny głosił teorię, że kluczowym momentem tego oddziaływania było zawarte w X wieku małżeństwo księżniczki bizantyńskiej Teofano z rzymskim cesarzem narodu niemieckiego, Ottonem II.

Jeśli chodzi o przyczyny cywilizacyjnej bizantyńskości Niemiec wypada oczywiście z takim postawieniem sprawy polemizować, bo wydaje się ono pozbawioną naukowych przesłanek spekulacją. To zresztą jeden ze słabych punktów koncepcji Konecznego. Niemniej warto brać pod uwagę nie błędy i fantazje historyka, lecz jego słuszne spostrzeżenia, których nie brakowało i pozostają one wciąż cenne.

Węgrzy, obcy w Europie. Czy Viktor Orbán jest uczniem rosyjskiego „faszysty”?

Polacy, którzy zachwycają się premierem Węgier, powinni pamiętać, że rechrystianizacja Europy nie wiedzie przez afirmację kulturowego dziedzictwa Wielkiego Stepu.

Koneczny wskazuje i boje cesarstwa z papiestwem, i reformację. To właśnie reformacja przyniosła wojny religijne, których zwieńczeniem był pokój w Augsburgu. Ta zawarta w roku 1555 przez cesarza Karola V z protestanckimi książętami Rzeszy ugoda ustanowiła zasadę: „Cuius regio, eius religio” („Czyj rząd, tego religia”), czyli de facto możliwość narzucania przez władców wiary swoim poddanym.

Napór cywilizacji turańskiej

To jednak nie w cywilizacji bizantyńskiej Koneczny upatrywał głównych nieszczęść I Rzeczypospolitej, lecz w cywilizacji turańskiej. Narodziła się ona wśród plemion Wielkiego Stepu i w rezultacie podbojów mongolskich skolonizowała wschodnie rubieże Europy. W kręgu cywilizacji turańskiej znaleźli się Rosjanie oraz zamieszkujący Dzikie Pola Kozacy.

W koncepcji Konecznego ważnym filarem cywilizacji turańskiej jest dyscyplina wojskowa, upodabniająca społeczeństwo do armii, na czele której stoi wódz. W ramach tej cywilizacji etyka, prawo i religia nie mają żadnego znaczenia.

Według Konecznego sarmatyzm izolował mentalnie Polaków od Europy Zachodniej. Kadr z filmu Władimira Chotinienki „Rok 1612”. Fot PAP/ITAR-TASS

Ekspansywne dążenia I Rzeczypospolitej w kierunku wschodnim oznaczały – w przekonaniu Konecznego – zderzenie, a nie współistnienie, dwóch cywilizacji. W rezultacie w XVII stuleciu cywilizacja łacińska zaczęła ustępować cywilizacji turańskiej. Nastąpiła orientalizacja Polski. Przejawem tego procesu była kultura sarmacka izolująca mentalnie Polaków od Europy Zachodniej. Rzym przestawał być duchową stolicą Polski.

W przeświadczeniu Konecznego wpływy cywilizacji turańskiej zdemoralizowały Polaków. Od XVII wieku zaczął się pogłębiający kryzys państwa polskiego, czego zwieńczeniem okazały się rozbiory I Rzeczypospolitej. Ale i potem turańszczyzna psuła dusze polskie. W XX wieku przejawem tego miał być choćby kult Józefa Piłsudskiego w II RP.

 

Podwójna etyka cywilizacji żydowskiej

Przypominając koncepcję Konecznego, nie można pominąć czwartej z obecnych na ziemiach polskich cywilizacji. Chodzi o cywilizacją żydowską. To właśnie rozważania historyka nad nią wywołują obecnie szczególne kontrowersje. Koneczny bowiem pisząc w Krakowie w roku 1943 książkę „Cywilizacja żydowska” nie szczędził uwag, które po Holokauście mogą się kojarzyć z narracjami torującymi drogę takim pomysłom, jak Endlosung (ostateczne rozwiązanie).

Co można między innymi przeczytać w tej publikacji? W cywilizacji żydowskiej całość życia społecznego podporządkowana jest prawu religijnemu, które wywodzi się z Tory i późniejszych komentarzy do niej (przede wszystkim Talmudu). Żydzi stosują dwojaką etykę – reguły obowiązujące w stosunkach wewnątrz ich zbiorowości są inne od reguł obowiązujących w stosunkach Żydów z gojami.

Takie ujęcie problemu nie jest rzecz jasna w XXI stuleciu politycznie poprawne. Wypomina bowiem cywilizacji żydowskiej, że stosuje ona ekskluzywizm, a skoro tak, to ktoś by mógł rzec, że to zalatuje antysemickimi aluzjami.

Z podobną reakcją mogłaby się spotkać zawarta w książce dość ograna teza o komunizmie jako wyrastającej z judaizmu świeckiej religii i wynikającej z tego faktu znaczącej nadreprezentacji Żydów w bolszewickim aparacie represji. Koneczny jednak w „Cywilizacji żydowskiej” posunął się znacznie dalej.

W cywilizacji żydowskiej całość życia społecznego podporządkowana jest prawu religijnemu – pisze Koneczny. Na zdjęciu: chasydzi obchodzą w Lelowie rocznicę śmierci cadyka Dawida Biedermana. Fot. PAP/Waldemar Deska

Chodzi o treści, które wyrażają słowa: „Hitler Żydów morduje, ale myśli i czuje po żydowsku”. To bulwersujące i szokujące zdanie było właśnie pokłosiem poglądu o tym, że naród żydowski stosując dwojaką etykę, czuje się kimś lepszym od gojów. Koneczny doszedł do wniosku, że dyktator III Rzeszy chcąc unicestwić Żydów, zarazem tę ich etykę zastosował a rebours, obsadzając Niemców w uprzywilejowanej roli.

Obszerne fragmenty „Cywilizacji żydowskiej” grzeszą błędami i uproszczeniami, nie zniosły zatem próby czasu. Natomiast trzeba podkreślić, że w końcówce książki autor potępia antysemityzm jako postawę urągającą zarówno moralności, jak i rozumowi. Tak czy inaczej, warto „Cywilizację żydowską” przeczytać w całości i wyrobić sobie na jej temat własne zdanie. Z pewnością nie należy ulegać opiniotwórczym zapędom ludzi, którzy tak naprawdę mają cenzorskie aspiracje.

Zderzenie cywilizacji w Unii Europejskiej

Reasumując, pozostaje jeszcze się zastanowić, czy koncepcję Konecznego można odnieść do współczesności.

W 1945 roku Polska przesunęła się w kierunku zachodnim. Jest krajem jednolitym kulturowo. Na pierwszy rzut oka przestała więc być miejscem, w którym zderzają się cywilizacje.

Można przyjąć, że oddalone zostało oddziaływanie cywilizacji turańskiej. Co ciekawe, obecnie w Rosji nie brak głosów wskazujących, że kraj ten stanowi odrębną cywilizację – Eurazję – zawdzięczając swoją tożsamość najazdom mongolskim. Najbardziej znaną postacią, która lansuje taki pogląd, jest Aleksander Dugin. Określenie tego myśliciela mianem reprezentanta cywilizacji turańskiej mogłoby być przez niego odebrane jako komplement.

Cywilizacja turańska narodziła się wśród plemion Wielkiego Stepu. Na zdjęciu: Światowe Igrzyska Nomadów, które we wrześniu 2018 roku odbyły się w Kirgistanie. Fot. Viktor Drachev\TASS via Getty Images

Natomiast być może w III RP odnowił się konflikt cywilizacji łacińskiej z cywilizacją bizantyńską jako „metodą ustroju życia zbiorowego” Unii Europejskiej (a zwłaszcza państw jej twardego jądra, czyli Niemiec i Francji). Lewicowo-liberalny establishment UE uważa chrześcijaństwo za ideologiczną konkurencję. Oczywiście przyzwala katolikom uczęszczać co niedziela na mszę świętą. Ale jeśli w ich rodzinach dzieci wychowane są w przekonaniu, że aborcja czy współżycie osób tej samej płci to grzechy ciężkie, wówczas wstępują oni na wojenną ścieżkę z politykami i urzędnikami stojącymi na straży unijnych wartości.

Jak widać, teraz również stosowana jest zasada: „Cuius regio, eius religio”. Władcy Europy – perorujący o prawach człowieka i społeczeństwie obywatelskim – co jakiś czas dają do zrozumienia, że nie jest ona własnością wszystkich Europejczyków.

Wielokulturowość sprawdza się więc tylko do pewnego momentu – takiego, w którym nie da się wypracować wspólnych wartości. Wyobraźmy sobie, że katolicy w imię tolerancji zgodzą się traktować swoją wiarę tylko jako sprawę prywatną. Jeśli to zrobią, oddadzą przestrzeń publiczną siłom, które nie będą tolerowały w niej obecności chrześcijaństwa.

I znowu przychodzi zacytować słowa Feliksa Konecznego (tym razem z wykładu „Polska między Wschodem a Zachodem”, który historyk wygłosił w roku 1927 na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim): „Polska albo będzie katolicką, albo jej nie będzie”. Może zatem jedną z racji członkostwa Polski w Unii Europejskiej jest walka z cywilizacją bizantyńską o przetrwanie cywilizacji łacińskiej na Starym Kontynencie.

– Filip Memches

Za: https://tygodnik.tvp.pl/