Pracodawcy w objęciach koronawirusa…

CZY PRZYSZŁO CI DO GŁOWY, ŻE WYNAGRODZENIE ZA MARZEC MOŻE BYĆ TWOJĄ OSTATNIĄ PENSJĄ, JAKĄ OTRZYMASZ PRZEZ NAJBLIŻSZE KILKA MIESIĘCY ALBO I DŁUŻEJ????
CZY TWOJA WYOBRAŹNIA OGARNIA TO, ŻE PO ZAKOŃCZENIU EPIDEMII FIRMY, W KTÓREJ PRACUJESZ, MOŻE JUŻ NIE BYĆ????

Klawe życie pracownika…

Drogi czytelniku, mam prawie 90% pewności, że jesteś pracownikiem najemnym. Twoja aktywność ekonomiczna polega na stawieniu się u swojego pracodawcy i wykonaniu powierzonego Tobie zadania. W zamian, zazwyczaj raz w miesiącu, otrzymasz następnie swoje wynagrodzenie. Zarobione pieniądze wydasz potem na szereg bardziej lub mniej potrzebnych rzeczy. Od żywności przez zabawki dla dzieci, na kupnie czy remoncie mieszkania kończąc. Poziom swojego zadowolenia życiem określasz między innymi przez pryzmat tego, jak dużo zarabiasz, i jakie rzeczy w zamian za owoce swojej pracy możesz kupić. Praktycznie cały system społeczno – gospodarczy naszego (i nie tylko naszego) Państwa został zbudowany wokół powyższego modelu. Twoja praca podlega ochronie. Twoje wynagrodzenie jest gwarantowane niemalże konstytucyjnie. Na koniec twa wolność wyboru i prawo własności. Też świętości, których żaden polityk nie śmiałby się dotknąć.

Biznesmen jak to (nie) dumnie brzmi

Ja jestem dla odmiany przedstawicielem tych 10% pozostałych Polaków. Jestem biznesmenem i pracodawcą w jednej osobie. Święte prawa ochronne opisane powyżej mnie nie dotyczą. To oczywiście moja świadoma decyzja. Podobnie jak Ty ja również mogłem zostać pracownikiem najemnym. Ale wybrałem inną drogę. Postanowiłem zaryzykować. W zamian za nadzieję na znacznie wyższy od Twojego poziom życia zgodziłem się ponosić ryzyko niepowodzenia. Ryzyko bardzo wysokie. Zaledwie 30% przedsiębiorców przetrwa na rynku więcej niż 3 lata istnienia swoich biznesów. Większość ich inicjatyw zakończy się porażką, po której albo zdecydują się jednak być pracownikami najemnymi. Albo spróbują ponownie innego biznesu (ponownie 30% szans na sukces). Albo źle skończą, co niestety też się zdarza. Samobójstwa, choroby psychiczne, łamanie prawa. Tak też bywa.
Jednocześnie jednak właśnie te 10% ludzi przyjmujących na siebie rolę pracodawcy to prawdziwy motor napędowy gospodarki i naszej cywilizacji. Innowatorzy, twórcy prawdziwej wartości dodanej, budowniczy biznesów, w których Ty następnie będziesz zarabiać swoje jakże Ci należne pieniążki. W Polsce grupa ta nie ma dobrej prasy. Jesteśmy w najlepszym przypadku cwaniakami, chamami i kombinatorami. Cały swój biznes budujemy na wyciskaniu ludzi pracujących z należnych im pieniędzy, bo chcemy więcej dla siebie. Im mniej zapłacimy pracownikom, tym więcej dla nas. Proste. Jesteśmy też wredni, głupi, na niczym się nie znamy. A często wręcz jesteśmy złodziejami. W ogóle najlepiej nas byłoby rozstrzelać. Jeśli, drogi czytelniku, pracujesz w wielkiej korpo, to na pewno dotarła już do ciebie koncepcja tzw. turkusowej rewolucji. Jakiś tam ekonomista wykombinował sobie, że gdyby tak wyrżnąć w pień właścicieli i dyrektorów przedsiębiorstw (czytaj: pracodawców), to zatrudnieni w tych firmach pracownicy wreszcie uzyskali by swobodę działania i poprowadzili owe przedsiębiorstwa ku świetlanej przyszłości.

Ekonomiczny koronawirus

No dobra, może zapytasz, ale co to ma wspólnego z koronawirusem!?
Od kilku tygodni świat żyje pandemią bliżej nam jeszcze nieznanego wirusa. Zachorowały już setki tysięcy osób. Kilka tysięcy zmarło. To bardzo smutne. Epidemiolodzy ostrzegają, że to jeszcze nie koniec, że może być gorzej. Nie śmiem im przeczyć. Na epidemiach i wirusach się absolutnie nie znam. Dlatego z pokorą i zrozumieniem przyjmuję wszystkie działania rządowe. Zakazy, kwarantanny, zamknięte granice. Każą, to robię. Mam nadzieję, że podobnie jak Ty. Siedząc w domowym areszcie, piszę właśnie tę notatkę. I modlę się, że ten system kwarantanny zadziała i za kilka tygodni pandemia w sposób naturalny wygaśnie. Bo jeśli nie wygaśnie… to czeka nas jeszcze jeden, całekiem extra mocny ból.
Wracam bowiem myślami do Ciebie, czytelniku. Zapewne także zamkniętego gdzieś w swoim mieszkaniu i…
  • (wiem to z mediów) robiącego może mały domowy remoncik, skoro nadarzyła się okazja;
  • (wiem od moich klientów) z dużym prawdopodobieństwem kupującego w internecie kolejną potrzebną Ci rzecz;
  • (wiem od innych moich klientów) anulującego właśnie w biurze turystycznym wyjazd majowy i szukającego pomysłu na wakacje pod koniec sierpnia;
  • (widzę przez okno) nieodpowiedzialnie spacerujesz właśnie ulicą, korzystając z ładnej pogody.
Ot, po prostu mała zmiana w życiu, do której trzeba się jakoś dostosować. Przeczekać i wrócić do pracy, jak już całe to szaleństwo minie. Wrócić do pracy… prawda, przecież tam gdzieś w wielkim mieście została twoja firma. Biuro, biurko, samochód, maszyna. Czeka grzecznie niczym wierny pies.
A teraz usiądź solidnie w fotelu, złap się mocno za oparcie, pomyśl i spróbuj udzielić odpowiedzi na dwa poniższe pytania.
CZY PRZYSZŁO CI DO GŁOWY, ŻE WYNAGRODZENIE ZA MARZEC MOŻE BYĆ TWOJĄ OSTATNIĄ PENSJĄ, JAKĄ OTRZYMASZ PRZEZ NAJBLIŻSZE KILKA MIESIĘCY ALBO I DŁUŻEJ????
CZY TWOJA WYOBRAŹNIA OGARNIA TO, ŻE PO ZAKOŃCZENIU EPIDEMII FIRMY, W KTÓREJ PRACUJESZ, MOŻE JUŻ NIE BYĆ????
Widzisz, tak się składa, że pracodawcy, przedsiębiorstwa, szczególnie te małe i średnie, to “osoby” wspólnie z ludźmi starymi i chorymi najbardziej zagrożone koronawirusem. On nas, pracodawców już dopadł, i właśnie rozprzestrzenia się w zatrważającym wręcz tempie. Mordując bezwzględnie na swojej drodze każdą firmę zbyt małą i słabą, by się mu przeciwstawić. Do mnie osobiście ten armageddon też już puka. Dwóch moich partnerów biznesowych w zeszłym tygodniu, na kilka godzin przed “kwarantanną” Morawieckiego zgłosiło mi, że zamówienia na ich produkty na kwiecień spadły o 100%. Przeczytałeś to zdanie? To teraz wróć i przeczytaj je jeszcze raz, ale ze zrozumieniem. SPADEK ZAMÓWIEŃ O STO PROCENT. Czy wiesz co to znaczy? Otóż znaczy to, że w czasie, gdy Ty siedzisz w domu, pacykujesz ściany i oglądasz netfliksa, jakiś tam pracodawca stoi pod ścianą i czeka na egzekucję. W KWIETNIU NIE WPŁYNIE DO NIEGO NAWET JEDNA ZŁOTÓWKA przychodu ze sprzedaży. Nie wspominając już o statystycznych 3800 złotówkach niezbędnych na wypłatę pensji jego pracownikowi. Może TOBIE? Może to TY jesteś jego pracownikiem? Ogarniasz to!? Bo ja ogarniam i mam panikę w oczach. Owi dwaj partnerzy biznesowi przywołani powyżej dali mi w ten sposób jasny sygnał, że ja jestem następny w kolejce do bycia zarażonym ekonomicznym koronawirusem. Przecież skoro oni nie mają zamówień, to sami także nie złożą ich w mojej firmie. Nie zarobię nawet złotówki. Tej na twoją pensję. Bo przecież być może jesteś akurat moim pracownikiem. Moją pensję też, żeby była tu między nami jasność.
To co? Nadal planujesz wakacje? Ja już przestałem. Przygotowuję właśnie plany awaryjne na godzinę zero. Godzinę, w której moja (raz lepiej raz gorzej ale jednak od działająca 2009 roku) firma… pójdzie w piach.

Co na to Państwo?

Generalnie Państwu Polskiemu od wielu lat wystawiam już co miesiąc czerwone kartki. Takie wielkie karne…, wiesz co karne, nie będę używał wulgaryzmów. To nie jest kwestia oceny jednej czy drugiej ekipy rządzącej. Wszystkie one od wielu już lat ciężko pracują na powyższą opinię. Niebiescy, czerwoni, zieloni, czarni. Jedna mać.
Nie inaczej jest w przypadku koronawirusa. Otóż aż do bólu dosadnie ten koleś pokazał mi/nam, że rację miał jeden taki Sienkiewicz głosząc, że to państwo teoretyczne i takie mocno z dykty (do czego zresztą sam pięć groszy dorzucił, o czym już nie wspomniał przez skromność chyba). Tu nie ma nic. Nie ma procedur, zasobów, mentalności. Jest jedna wielka amatorska partyzantka. Czegóż zatem mogę się spodziewać od takiego państwa jeśli chodzi o czekający nas horror masowego pomoru firm ???
Najpierw mała uwaga pomocnicza, ta informacja mogła uciec Twojej uwadze. Unia Eurpejska ze swoich funduszy zarządziła szybki program pomocowy dla państw zaatakowanych pandemią. Polska ma z niego otrzymać prawie 5 miliardów złotych. Środki te wolą UE mają być przeznaczone między innymi na “zapewnienie płynności finansowej pracodawcom”. Czyli może tam w Brukseli ktoś pomyślał. Ktoś może zadzwonił do Włoch i spytał z czym mają ból. I może w ten sposób zorientowali się, że ekonomiczy koronawirus jest równie zabójczy i groźny jak ten medyczny, zabijający naszych seniorów. Że włoskie firmy, które i wcześniej nie miały lekko, teraz mają, delikatnie mówiąc, prze… jechane.
Otóż obawiam się, że ta pomoc finansowa w naszym kraju trafi wszędzie, tylko nie do przedsiębiorców. Wskazują na to wstępne deklaracje rządowe. Być może będzie zgoda na odroczenie płatności danin publicznych. Jest też myśl, że w czasie pandemii skarbówka będzie trochę bardziej wyrozumiała i nie będzie aż tak bardzo siekać firm po kontach bankowych, jeśli przypadkiem nie uda się im zapłacić podatków. Prezydent dogadał się do tego z bankami, żeby te również udzieliły firmom wakacji kredytowych.
ODROCZYĆ. To jest to magiczne słowo.
No po prostu bajka, chciałoby się rzec. Ja tu właśnie zarobiłem ZERO złotych. Nie mam na nic. Na czynsz. Na kredyt. Na Twoją pensję. Na swoją pensję. A kochane Państwo w trosce o mnie łaskawie odroczy mi podatek. Całkiem poważnie, gdy czytałem te rządowe pomysły, zastanawiałem się, czy ja mam w tym momencie śmiać się, płakać, czy może (póki jeszcze granice są dla wyjeżdżających gdzieniegdzie otwarte) po prostu już teraz uciekać.
To odroczenie to jest taki klasyczny przykład zeromyślenia u tych wysokich urzędników na górze. Oni wyobrazili sobie chyba, że jak już skończy się pandemia, to wszyscy my pójdziemy, nie wiem, na przykład trzy razy więcej do kina, dwa razy więcej wyjedziemy na wakacje, i do tego na raz kupimy trzy razy więcej ubrań. Dzięki temu NIE zarobione w kwietniu pieniążki z nawiązką odrobię sobie biznesowo w czerwcu czy lipcu. No, czytelniku? To jak? Będzie trzy razy więcej tego kina? Kupisz dwa razy więcej moich toreb, jak już zwolnią Cię z domowego aresztu? Nie? Cóż za (mój) pech… Przecież skoro tego nie zrobisz, to skąd mam wziąć pieniążki na wypłatę Tobie pensji za ten czas spędzony w domu?

POMÓŻ MI, PRACOWNIKU!

Po co ja to wszystko piszę? Po to, żebyśmy może jakoś spróbowali się nawzajem zrozumieć. Ja, pracodawca widzący to wszystko z trochę większego pułapu, mam przechlapane. Jest mnie za mało (tylko 10% w tej spółce). Nawet gdybym bardzo się starał, nie wygram wyborów, nie zmienię rządów, nie zaprotestuję skutecznie. Ty, pracownik, zawsze mnie przegłosujesz, zakrzyczysz. To Ciebie boi się rząd i zrobi wszystko, byś nie wpadł na pomysł jego wymiany. Dlatego bardzo mi teraz zależy, byś zrozumiał moją sytuację. Byś na chwilę wyszedł z tej swojej blokady myślowej. Odłożył na moment ten koncept, że jako twój szef jestem ch…amem, złodziejem i debilem. I że masz wyjechane na to, czy żyje mi się dobrze czy może jednak źle. Obaj siedzimy na jednej gałęzi, którą ekonomiczny koronawirus właśnie piłuje u pnia. Jak już swoje dzieło zakończy obaj zaliczymy całkiem konkretną glebę.
Potrzebuję, żebyś wspólnie ze mną bardzo silnie i wyraźnie dał do zrozumienia rządowi, że ich “genialne” pomysły na pomoc przedsiębiorcom są póki co gówno warte. Że potrzeba czegoś większego i mocniejszego na atakujący nas właśnie ekonomiczny koronawirus. Potrzebujemy jako pracodawcy pilnie narzędzi, które pozwolą nam utrzymać TWOJE zatrudnienie i wypłacić TWOJĄ pensję. Rząd musi zacząć nad tym pracować NATYCHMIAST, równolegle do walki z medycznym wirusem. Każdy dzień czekania i udawania, że nic się nie dzieje, to jeden dzień bliżej do tej chwili, w której TY i JA nie otrzymamy swojego wynagrodzenia.
Co możesz zrobić? Ot choćby podać dalej tę notatkę. Żeby dotarła do jak największej liczby ludzi. Żeby zaczęto o tym dyskutować. Żeby pojawiło się ciśnienie w gmachach rządowych w kierunku na “kurde, coś z tym musimy zrobić, bo przegramy wybory”.

Obym był czarnowidzem

Oczywiście bardzo życzę sobie, żebym był jak najbardziej błędnym czarnowidzem. Bardzo chciałbym dowiedzieć się, że za tydzień czy dwa ten koszmar minie. Kwarantanna zostanie odwołana, biznes wróci na swoje tory. Żadna pomoc państwowa nie będzie potrzebna, a nie wydaną w ten sposób kasę będzie można dać… komuś tam innemu, wiesz komu. Mój kontrahent radosny zadzwoni do mnie za dzień czy dwa i powie uspokajające: ok, zamawiam towar na kwiecień.
Bardzo tego pragnę.
Ale… zdrowa część mojego umysłu głośno woła do mnie, Marek, “prepare for heavy impact”. Lub po polsku… oj zaboli dupa, zaboli.
(fotka skradziona na szybko ze strony hurtowni medycznej DOZ, nie karzcie mnie za brak praw autorskich do niej, nie mam czasu szukać czegoś legalnego).